niedziela, 30 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 1 - CZĘŚĆ 1


Rozdział 1 (część 1)*

*Rozdziały są bardzo długie, więc będę je dzielić na części
 
Nie ma nic lepszego niż spanie w autobusie. Odkryłem to rok temu w Niemczech. Mógłbym spać w samochodach, pociągach, samolotach albo nawet  na statkach wycieczkowych, ale nic nie może równać się z delikatnym kołysaniem i pomrukiwaniem tour busa. Może dlatego, że autobus jest bliżej ziemi, albo, że drgania są stałe bez względu na prędkość. Nie wiem. Ale po pierwszej nocy w trasie wiedziałem: zostałem stworzony, aby sypiać w busie.

Cholera, jestem pewny, że zostałem stworzony, aby podróżować. Po powrocie z Idola, zdałem sobie sprawę ile mój głos może wytrzymać, może wytrzymać dużo więcej niż głos kogokolwiek innego. To jasne, że spędziłem lata na treningu i budowaniu mięśni mojego gardła, tak jak siłacz buduje swoje ramiona, ale nie spodziewałem się, że będę jedynym piosenkarzem, który jest zdolny do śpiewania na kacu albo z przeziębieniem, albo po zjedzeniu lodów. I naprawdę nie rozumiałem jak to jest, że inni tracą głos po całym tygodniu koncertów. Gdyby tak było ze mną, nie poradziłbym sobie z Glam Nation. Nie z piosenkami, które śpiewam. Są cholernie ciężkie, a ja każdej nocy wychodzę na scenę. Wyciskam z siebie te wysokie dźwięki  i moje show zawsze jest tak samo dobre, a ja nigdy nie straciłem głosu.

I tak, jestem z tego powodu bardzo zadowolony.

A ponieważ śpię w autobusie jak martwy, zazwyczaj śpię do bardzo późnej pory, podczas, gdy reszta mieszkańców jest już na nogach i zajmuje się tym co zwykle. Zazwyczaj jest to sprawdzanie Twittera i drażniene się z innymi jak wyglądają z samego rana albo poranna kawa. Czasem zdarza się, że bus zatrzymuje się przed południem i mój zespół szaleje w busie podczas, gdy Lane daje nam dzienną odprawę, grożąc nam, jeśli nie podołamy jej niemożliwym do wykonania planom. Kiedy w końcu się zamyka, możemy coś zjeść, czy to u Denny’ego, czy na stacji benzynowej.

Czsem Terrance budzi mnie, zanim zrobi to Lane. Czasami, gdy jest zbyt zajęty odpowiadaniem na Twitterze, robi to Monte.

Na Twitterze musi dziś dziać się coś bardzo interesującego, ponieważ to Monte mnie wytrząsnął ze snu i powiedział z czułością: „Rusz tą dupę, Lambert. Pieprzona diva śpi do jedenastej…”

Zachichotałem, ponieważ wiedziałem i Monte też, że nie mogłoby to być dalsze prawdy. Chciałbym, żeby tak było, w każdym razie.  Nie mam napadów złości, no dobra, ale nie tak często i jestem dobry dla załogi oraz wszystkich moich pracowników. Znam ich imiona, wiem kiedy ich dzieci mają urodziny i jestem zawsze pierwszy, dać komuś dzień wolny, jeśli wygląda na chorego. Pierwszy, o ile Monte mnie nie wyprzedzi.

Widzicie, to jest tak, że nie ma Glam Nation beze mnie, ale nie ma mnie bez Monte. Jest lepszy niż mój brat, mój lekarz, mój dietetyk i terapeuta razem wzięci.

„Teraz jestem wielką gwiazdą rocka”, wymamrotałem i przewróciłem się na brzuch. Nie zrobiłem tego w bezczelny sposób, ale ponieważ to znaczy, że wypinam swój goły tyłek do Monte, wykurzyło go to z pokoju. „Nie wstaję”.

„To później sam zmierzysz się z Lane, gwiazdo” rzekł zamykając za sobą drzwi.

Uśmiechając się wstałem z mojego ciepłego łóżka i wcisnąłem się w parę obcisłych spodni oraz mój   t-shirt  z Queen. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem, że większość Glamily już czekała na Lane. Monte i Isaac siedzieli przy małym stoliku obok lodówki  z głowami pochylonymi ku sobie, pewnie rozmawiali o muzyce lub czymś podobnym. Sasha, Brooke i Cam siedziały blisko siebie na czymś co nazywamy kanapą, chociaż naprawdę jest to tylko wyściełana ławka wbudowana w bok autobusu. Taylor leżał na nich i śmiał się, kiedy próbowały zepchnąć go na podłogę. Terrance siedział od nich najdalej jak może i cały czas przewracał oczyma czytając wpisy na Twitterze.

Oznaczało to, że brakuje nam Tommy’ego.

Spojrzałem na Monte, a on od razu wiedział co chodzi mi po głowie. „Autobus Allison”powedział i to była odpowiedź, której oczekiwałem. Tommy i Liz wyglądali na zaprzyjaźnionych… no wiecie o czym mówię? Większość dziewczyn z zespołu nie jest zainteresowanych facetami, a ona jest całkiem miła. Może i jest trochę zbyt chrześcijańska dla niego, i może za bardzo lubi konie, ale nieważne.

Monte uśmiechnął się do mnie z litością. Zupełnie nie miałem pojęcia o co mu do cholery chodzi. Drzwi naszego tour busa znowu się otworzyło. Tommy wspiął się, uśmiechając się (ten jego krzywy uśmieszek sprawia, że wygląda jakby prosił o klaps) i usiadł obok Terrance. Miał na sobie t-shirt, który kupiłem dla niego podczas pobytu w Londynie, tak ciemnoszary z nadrukiem mapy podziemia. Mrugnął do mnie, a jakiś elektryczny wstrząs przebiegł prosto w dół kręgosłupa i do innych bardziej nieodpowiednich miejsc zanim zdążyłem mu odpowiedzieć.

No dobra, może wiem co miał oznaczać ten uśmieszek Monte. Ale to Tommy, tak? A kto nie pragnie Tommy’ego? Jest jednym z najładniejszych chłopaków, jakich w życiu widziałem, a ja jestem miłośnikiem ładnych chłopców, więc to coś chyba znaczy. I pieprzyć to, chyba mogę popatrzeć, jeżeli nie zamierzam go dotykać. To znaczy poza sceną oczywiście.

Zanim zdążyłem wymyślić co dowcipnego mu odpowiedzieć, Lane już weszła do autobusu i zaczęła swoją odprawę, nawet bez przywitania się. Brunch, kolejne dwie godziny jazdy, przyjazd na miejsce o czwartej, sound check, obiad o szóstej, makijaż na siódmą… Potem tylko pół godziny na autografy, ponieważ musimy wrócić do hotelu,  żeby się zameldować zanim padniemy, albo wyjdziemy na miasto, co kto woli.

Noc w hotelu przed wolnym dniem. Nie ma opcji, żebym mógł odpocząć. Puściłem Tommy’emu oczko i wymieniliśmy spojrzenia. Ach tak, dzisiaj wychodzimy. Pewnie jest tu coś niedaleko… gdziekolwiek jesteśmy… musi coś być.

„Tu niedaleko jest IHOP i McDonalds, jeśli masz ochotę na coś bardzo niezdrowego jak stos naleśników…”  i za chwilę rozpoczęła się seria zaleceń Lane: musimy trzymać głowy w dole, wejść i wyjść najszybciej jak to tylko możliwe.

Przewróciłem oczyma, wziąłem parę ciemnych okularów i bejsbolówkę i wyciągnąłem rękę po dłoń Tommy’ego. „Naleśniki?”

„O tak” powiedział, chwycił moją dłoń i pomogłem mu wstać. Jest bardzo lekki i łatwo podniosłem go z fotela. Przez chwilę pomyślałem, jak by to było mieć to malutkie ciało pod sobą. Poczułem jak moje policzki zaczynają robić się czerwone, więc odwróciłem się w stronę Monte.

„Idziesz staruszku?” Tommy zapytał się go, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

Monte poklepał się po brzuchu i uśmiechnął. „Jasne, muszę przecież jakoś zachować moją dziewczęcą figurę. Isaac, a ty?”

„Jeśli jest tam kawa” odpowiedział Isaac. Nie przyzwyczaił się jeszcze do życia w trasie, ale nie mogę go za to winić. Po tak długim podróżowaniu, nie mamy przed sobą wielu sekretów, nie ma tu miejsca na skromność czy bzdury, czy cokolwiek. Znamy wszyscy swoje najlepsze strony, ale znamy też te najgorsze i czasami to daje nam prawo, aby powiedzieć komuś, że jego oddech śmierdzi czy pomóc mu zdjąć szpinak z zębów, gdy sam nie może. To trochę dziwne, jasne, i jestem pewien, że odstrasza to nowych przybyszów.

Uśmiechnąłem się do Isaaca i podążyłem za Tommy’m na zewnątrz. Ten dzień nie był tak słoneczny, jak oczekiwałem, ale po tygodniu na Florydzie trudno osądzić to obiektywnie. Wyglądało na to, że będzie padać, co znaczyło, że nasz wypad nie wypali.

Tommy oplótł swoje ręce wokół moich i pod wpływem jego dotyku serce zaczęło mi bić niebezpiecznie głośno. Usłyszałem jak Monte mówi coś do Isaaca. Wiedziałem, że próbuje mu wyjaśnić na czym polega nasz rytuał IHOP. Spojrzałem w niebo i zauważyłem chmury burzowe gromadzące się w oddali.

„Więc… gdzie jesteśmy?”

„Myślę, że to Kanada” wymamrotał Tommy i ziewnął. Pewnie sobie żartował, więc postanowiłem, że później zapytam Monte.

Oparłem się pokusie, aby zapytać Tommy’ego jak minęła mu noc. Zamiast tego skupiłem się na dzisiejszej. „Więc… dzisiaj idziemy do klubu? Jeśli nam się poszczęści, może jutro rano zdołamy dotrzeć jakoś do hotelu”

Tommy zachichotał, cóż, kiedy mówił, jego głos nie był aż tak melodyjny. Raczej ostry i szorstki. Te parę razy, gdy przyłapałem go na śpiewaniu, byłem wdzięczny, że Cam śpiewa w tle. Ale kiedy Tommy się śmieje, przysięgam na wszystkie świętości, ten chłopak tworzy muzykę.

„Wiesz, Liz miała świetny pomysł…”

Liz. No tak. Powinienem był wiedzieć. Siliłem się na uśmiech. „Tak?”

„To ostatnia noc naszej trasy i wszystkiego, więc…”

„To nie jest ostatnia noc!” cała grupa zaśpiewała unisono.

Wszyscy zawarliśmy pakt, że ostatni koncert w Stanach będzie szczęśliwy, że będziemy świętować wszystko co zrobiliśmy przez ostatnie kilka miesięcy, że nie będzie to smutne pożegnanie. Jest to swojego rodzaju prawda, że nie jest to nasza ostatnia noc. Będziemy robić te same pieprzone rzeczy za granicą już za parę dni. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy dziś płakać. Przynajmniej nie przed koncertem, a już na pewno nie na scenie.

„Nieważne”,  Tommy burknął, „Dla Ally to jest ostatnia noc. Nie zaprzeczaj. A że nie może pić, pomyśleliśmy, że zrobimy własną imprezę. Dobry przyjaciel Liz ma chatę trochę drogi poza Seattle, więc…”

Pociągnąłem nosem. „Więc sugerujesz, żeby zostawić nasze apartamenty z jacuzzi i pojechać gdzieś na pustkowie, po to, żeby Allison mogła się wyszaleć ostatni raz.”

„Doskonały plan” powiedział Terrance. Ciekawe kto pytał go o zdanie… Chciałbym zobaczyć go w lesie próbującego odeprzeć atak grizzly albo czegokolwiek. I spojrzałbym na niego, a on posłałby mi jeden ze swoich sexy uśmieszków. „No co? Daj spokój to jest ostatnia noc z nią”

Zabuczałem myśląc o tym. To byłoby w porządku, tak sobie myślę, być zdanym na siebie przez całą noc, z dala od fanów i paparazzi. „No dobra” zgodziłem się i cała grupa westchnęła z ulgą. Dopiero wtedy zauważyłem, że wszyscy czekali na moje pozwolenie. Cholera, czasem  nienawidzę być szefem.

Każdy wybrał coś do jedzenia, ale restauracja była przepełniona, więc musieliśmy podzielić się na mniejsze grupy, aby znaleźć miejsca. Pomachałem do Ally, która siedziała z Dave’m i Liz i patrzyła na połowę omletu. Liz też pomachała i już chciałem jej odpowiedzieć, ale zauważyłem, że machała nie do mnie, ale do Tommy’ego.

Spojrzałem na niego. Poczerwieniał na twarzy i pomachał do niej głową.

„Usiądź z nią jeśli chcesz”, powiedziałem, ponieważ pewnie znowu potrzebował mojego pozwolenia. Jego oczy powędrowały w górę ku mnie, po czym szybko spojrzał w podłogę.

To musi być bardzo trudne… te dwie osoby w końcu się połączyły, a on musi wyjechać na długie miesiące do Azji, Wielkiej Brytanii i Bóg wie gdzie jeszcze. „Mówię poważnie”.

„Chcę usiąść z tobą” powiedział, ale z jakiegoś powodu ciągle nie mógł na mnie spojrzeć. Przewróciłem oczyma i zaprowadziłem go do pustego stolika jak dziecko.

Zamówiłem naleśniki Harvest Grain, więc Lane pewnie myśli, że jestem posłusznym, dobrym chłopcem, ale na szczęście nic nie wie o naszym zwyczaju. Tommy zamówił jagodowe, Monte z czekoladą, więc Isaac musiał wziąć stos truskawkowych i bananowych, tak jak zawsze robił to Longineu. Przez chwilę zrobiło mi się go szkoda, bo co jeśli nie lubi naleśników? Monte musiał mu wszystko dobrze wyjaśnić, bo uśmiechnął się do mnie chytrze, gdy zamówił dodatkowe masło. Kiedy otrzymaliśmy nasze zamówienia, podzieliliśmy się tak, że każdy miał na swoim talerzu wszystkie smaki.

Jezu, jak ja kocham mój zespół i kocham nasze zwyczaje.

Po wypiciu ogromnej ilości kawy wróciliśmy do autobusu. Tommy pojawia się tu czasami. Tak sobie myślę, że jest skrycie zafascynowany tancerzami. To tylko moje przeczucie i nie mogę go za to winić. Są ekscentryczni i bardzo rozrywkowi, ale nigdy nie udało im się sprawić, aby Tommy zaśmiał się tak melodyjnie jak tylko on potrafi.

Usiadł naprzeciw mnie na kanapie i oparł swoją głowę na moim ramieniu, podczas gdy odpisywałem na maile. Wydałem z siebie cichy dźwięk dezaprobaty, kiedy wcisnął swoją blond głowę przed mój ekran.

„No co? Sprawdzam, czy Brad nie sprzedał tych nagich fotek.”

Tommy nie był rozbawiony. „Ha. A) Brad nigdy by tego nie zrobił i B)nie pozwoliłbyś nikomu robić sobie nagich zdjęć. Jesteś zbyt rozważny”

Nie wiem dlaczego, ale trochę mnie to zabolało. Może po prostu nienawidzę tego, że Tommy zna mnie na tyle, by mówić to głośno. Milczałem i włączyłem Twittera. Czytałem odpowiedzi, które były jak zwykle bardzo zabawne. Czułem jak Tommy zagląda mi przez ramię chichocząc co chwilę.

„Dlaczego to sprawdzasz?” zapytał, choć wiedział dlaczego. Sprawdzałem to z tego samego powodu co on, to było cholernie zabawne. Czasem przerażające, ale głównie zabawne.

Wskazałem na jedną odpowiedź z potworną ortografią i zbyt wieloma wykrzyknikami. Jeszcze inny fan zapytał czy ja i Tommy jesteśmy naprawdę razem.

„Nie wiem jak prościej mam im wytłumaczyć, że nie jesteś gejem.”

Tommy odsunął się, a w jego oczach zobaczyłem zgorszenie. „Powiedz im, że się pieprzymy. Zrób to, a potem będziemy siedzieć i patrzeć na ich reakcje.” Parsknąłem , ponieważ pomyślałem, że może mówić to poważnie. On przewrócił oczami. „Ejj no, to jest ostatni koncert. Miejmy jakiś ubaw”

„To nie jest…”

„jest, Adam. Wiesz, że jest”

Jest. Czuję jakby to był ostatni koncert. I byłoby fajnie wyjść z hukiem, że tak to nazwę. Ale nie mogę powiedzieć tego fanom, nawet jeśli to żart. Tommy spojrzał na mnie swoimi dużymi, ślicznymi oczyma. Miałem w sobie tyle silnej woli, aby powiedzieć  „Zajmijmy się dziś muzyką” i to jest to.

Piętnaście minut później Tommy zasnął na moim ramieniu, a ja starałem się pojąć dlaczego napisanie tego jednego kłamstwa to dla mnie taka wielka sprawa…

 

 

 

 

sobota, 29 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 1 - WSTĘP

Rozdział 1 - Wstęp


Pierwsza część pierwszego rozdziału. Jest to dość 'luźne' tłumaczenie. Musiałam trochę zmienić oryginalną formę, ale treść jest w sumie taka sama. ENJOY :)

 
*Mówią, że kiedy umierasz życie przelatuje ci przed oczyma. To coś jak niemy film w bardzo przyspieszonym tempie. Niektórzy twierdzą, że to jest tak jakbyś szedł przez ciemny tunel w kierunku światła i kończył po drugiej stronie, cokolwiek może to być. Inni mówią, że pojawiasz przy perłowej bramie w chmurach i jakiś święty albo anioł albo ktoś osądza wszystko co zrobiłeś za życia. Jeszcze inni uważają, że po śmierci nic nie ma, nic tylko przestrzeń wypełniona nicością i wtedy wszystkie twoje świadome myśli po prostu zanikają.

Nic takiego mi się nie przydarzyło. Nie widziałem żadnego tunelu ani perłowej bramy, przynajmniej jeszcze nie. Życie nie przeleciało mi przed oczyma. Nic z tych rzeczy. To było bardziej jak koniec filmu Kevina Spacey. Wiecie, tego z tymi wszystkimi różami? American Beauty, dokładnie. Widział twarz swojej żony ciągle i ciągle, a życie z niego ulatywało. Tak właśnie było ze mną, widziałem wszystkie ważne dla mnie chwile w kółko i w kółko. To było nawet miłe. Widziałem rodziców, brata i wielu moich byłych chłopaków. Widziałem bezimienne twarze w wielkim tłumie, który słuchał jak śpiewam. Widziałem cały mój zespół, moich tancerzy i wszystkich tych ludzi, którzy byli moją rodziną przez te ostatnie miesiące. Widziałem Tommy’ego.

Piękny, kochający Tommy, który trzymał mnie za rękę i nawet pomyślałem, że on też pewnie ma te dziwne retrospekcje. Tommy, dla którego oddałbym wszystko. Nawet moje życie.

Raz w szkole czytaliśmy wiersz, który zaczynał się słowami : “Do not go gentle into that good night.”  Nie pamiętam nic poza tym wersem, nie wiem nawet kto go napisał. Zgaduję, że Browning. Wygląda na to, że moją odpowiedzią zawsze jest Browning. Ale nieważne. Pamiętam jak myślałem, że nie ma sposobu, abym poddał się śmierci i gdybym mógł, żyłbym wiecznie. Wyobrażałem sobie siebie jako rycerza walczącego ze strasznym smokiem, dzielnie walczącego nawet, kiedy byłem słaby albo ranny, walczącego nawet, gdy bitwa była daremna.

Nie stawałem się łagodny. Walczyłem, walczyłem wytrwale. Walczyłem też dla Tommy’ego. Walczyłem do momentu, gdy zdałem sobie sprawę po co walczę. A kiedy zdałem sobie sprawę… cóż, uznałem, że najlepszym sposobem byłaby po prostu łagodność.*

Witam :)


Na tym blogu będziecie mogli przeczytać moje tłumaczenie "That Good Night". Mam nadzieję, że się Wam spodoba i z góry przepraszam, za wszystkie błędy, ale to moje pierwsze tłumaczenie i pierwszy blog.