piątek, 12 lipca 2013

ROZDZIAŁ 1 - CZĘŚĆ 3

Dziękuję za wszystkie komentarze c:
I przepraszam za wszystkie błędy, ale trudno było mi się skupić na pisaniu kiedy obok mój brat gadał coś o One Direction i zastanawiał się czy trupy mogą mrugać...
No to jeszcze raz dziękuję, że poświęcacie swój czas, żeby tu zajrzeć i zapraszam na kolejną część. xx
ENJOY c:
 
 
 
Próba wyszła niesamowicie. Monte i ja świetnie się bawiliśmy przy kawałkach Madonny i Gunsów. Potem wszyscy gdzieś przepadli i zostałem zupełnie sam. Patrzyłem na ciemniejące niebo, ale nie zanosiło się na deszcz. Zaczynałem już odczuwać adrenalinę, a krew pulsowała mi w żyłach, mimo że nie było jeszcze nawet publiczności. Dochodziły do mnie hałasy z parkingu, gdzie spotkali się moi fani, a reszta zespołu rozdawała autografy. Czasami się do nich przyłączałem, ale nie tym razem. Po występie, tak, ale wtedy chciałem tylko siedzieć w cichym amfiteatrze i odpoczywać.

Niespełna dwa lata temu w taką właśnie noc przygotowywałbym się do śpiewania w kabarecie albo do występu w Wicked. Brad pewnie byłby ze mną . Ja spokojnie nakładałbym makijaż, podczas kiedy on przemykałby radośnie wokół mnie jak koliber albo męska wersja Dzwoneczka. Śmiałbym się i zastanawiał po raz setny, dlaczego w ogóle się rozstaliśmy.

Czasami naprawdę za tym tęsknię. Nie zrozumcie mnie źle. Teraz spełniam swoje marzenia. To jest to, na co pracowałem od kiedy po raz pierwszy stanąłem na scenie. Ale tęsknię za ciszą i prywatnością. I może to trochę szalone, ale tęsknię ze byciem biednym.

Zanim zdałem sobie sprawę co robię, wybrałem numer Brada. Odpowiedział po pierwszym sygnale.

„Zastanawiałem się kiedy zadzwonisz. Już płaczesz?”

„Dlaczego, na Boga, miałbym płakać?”

„Bo to ostatni koncert. Mam na myśli, ostatni w USA.”

Zaśmiałem się żałośnie, bo A) miał rację, płakałem i B) idealnie pasowałby do Glam Nation, i żałuję, że nie przyjął mojej oferty. Ale on jest zbyt dumny i zawsze podąża swoją drogą. No cóż muszę przyznać, że cholernie dobrze mu to wychodzi.

Oczywiście, być może powodem, dla którego nie chciał do nas dołączyć nie była duma, ale obawa, że moglibyśmy się znowu zranić.

„Nie płaczę. Jeszcze nie. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy płakać przed zakończeniem występu.”

Uśmiechnąłem się z miłością słysząc jak jego głos łagodnieje. „Nigdy nie zapomnę tej ostatniej nocy Wicked. Kiedy przyszedłeś pijany i histerycznie szlochając zabrudziłeś moją koszulę swoim makijażem. Tak w ogóle to nigdy nie udało mi się sprać tych plam.”

Zamknąłem sobie oczy przypominając sobie tę scenę. Opuściłem Wicked wiedząc, że dostałem szansę, której nie mogę przegapić.

„Wciąż nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę dzieje,” zamruczałem do telefonu.

„To jest właśnie karma, skarbie. Wszystkie dobre rzeczy, wszystko co zrobiłeś wraca do ciebie.” zaśpiewał Brad na melodię If I had you. „Wszechświat cię kocha. Teraz wszystko czego potrzebujesz to dom na wzgórzach , ładny, mały mąż zapewniający ci rozrywkę i muskularny ogrodnik, gdyby mężulek się nie sprawdzał.”

Zachichotałem. „A gdzie w tym miejsce dla ciebie?”

„Ja będę twoim ex leżącym cały dzień przy basenie i popijającym Tais Mai.”

Zaśmiałem się ponownie.

„Brad?”

Westchnął „Wiem. Kochasz mnie. Tęsknisz za mną. Ja tak samo, kochanie”

„Dzięki” powiedziałem. W tle usłyszałem inny głos, uznałem, że to głos Cassidy. Dotrzymują sobie czasem towarzystwa. Nie wiem czy spali kiedyś razem. Nie pytałem, a oni raczej nie dzielą się takimi informacjami. Ponieważ nie  powiedzieli mi za wiele, mogę tylko przypuszczać, że albo to się stało i nie było to nic wielkiego, albo stało się i to była wielka sprawa.

„Cass jest z tobą?”
„Tak. Gotuje dla nas obiad, a Potem idziemy podbijać parkiet w klubie. Albo obejrzymy film. Nie możemy zdecydować. Wiesz, ten gdzie gra Ben Affleck i wygląda okropnie, ale…”

„To ciągle Ben Affleck” dokończyłem za niego.

„Dokładnie. Więc nie wiem. Zależy. A wy macie jakieś wielkie plany?”
Spojrzałem na puste miejsca na widowni i wzruszyłem ramionami. „Chyba. Tommy mówi,że przyjaciel Liz ma domek gdzieś w lesie, więc idziemy tam świętować ostatni koncert Allison.”

„Tommy i Liz, taa?”

Wyczułem nutkę współczucia w jego głosie. Cholera. Brad zna mnie za dobrze. On i Tommy, oboje mają tą dziwną, niemal psychiczną zdolność zaglądania wgłąb ludzi. Mają ją chyba wszystkie wagi.

„Tak.” Powiedziałem „Pozwólmy im się bawić”
„Adam…”

„Brad…” powtórzyłem po nim.  „Wiesz, że mam swoje zasady dotyczące chłopców, którzy są hetero.”

„Pamiętam twoje zasady. Ale wiem, że zasady są po to, aby je łamać. Zwłaszcza dla gorących, małych blondynów, którzy lubią zabawiać się z tobą na scenie.” Nie odpowiedziałem mu i usłyszałem jak mruczy coś do Cass. „Hej, muszę pomóc Cass z kurczakiem. Nie do końca rozumiem o co mu chodzi. Tak czy inaczej, jest jakiś inny powód, dla którego zadzwoniłeś niż napawanie się twoim wielkim sukcesem?”

Zaśmiałem się. „Nie, chciałem się tylko trochę ponapawać”

„Dobrze, bo zaczynają wkurzać mnie ta egoistyczne gadki i narzekania jak to ciężko jest być celebrytą w tych czasach. A co z tymi wszystkimi biednymi  paparazzi, którzy robią wszystko, by spotkać się z Katy Perry  gówno z tego mają.” Też się zaśmiał. „Zasłużyłeś na to, kochanie. Jeśli wszechświat nie dałby ci tego, to straciłbym wiarę w gwiazdy i został Mormonem czy coś…”

„Ty też na to zasługujesz.”
„Oh, wiem przecież. I któregoś dnia będę miał dom większy od twojego i cały harem umięśnionych chłopców.”

„A gdzie wtedy będę ja?”
„Ty?” Brad się zaśmiał. „Ty będziesz biednym chłopaczkiem, który odbiera moje ciuchy z pralni i myśli, że jest kimś. Adam… Adam Lamb… coś tam…”
Znowu się zaśmiałem. „W porządku, Brad. Do zobaczenia. Idź do Cassidy, na pewno już za tobą tęskni.  Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem wam za bardzo?”
„Spieprzaj. I hej, może powinieneś spróbować ukryć wzwód kiedy twój  Śliczny Chłopaczek Basista będzie ocierał się o ciebie dziś wieczorem. Jak oni to nazywają? Glam Bulge?”

„Pieprz się.”

„Pa, kochanie.”
Zakończyłem rozmowę i wsunąłem telefon do kieszeni. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i głos Allison wypełniający cały amfiteatr.

„No dalej, Tommy. Zrób to. Proszę. Dla mnie?”
Wyprostowałem się i skierowałem głowę w kierunku, z którego docierał głos. Usłyszałem odpowiedź Tommy’ego, „Ally… Potrzebuję trochę więcej czasu. To samo powiedziałem Liz. Ja po prostu...nie mogę. Jeszcze nie.”

„Ale to ostatnia noc!”
Nastąpiła chwila ciszy, a potem usłyszałem szuranie. Rozejrzałem się dookoła i znalazłem ich za jednym z rusztowań ze sprzętem oświetleniowym. Tommy obejmował Allison, a ona chowała twarz w jego klatce piersiowej. Patrzyłem jak Tommy całuje ją w czoło i ściska mocniej.

„Jest jeszcze czas, Ally. Ciągle jeszcze mamy czas.”

„Nieważne. Nie zepsuj tego, Tommy.”

Tommy coś wymruczał i zaśmiał się. Ally pchnęła go również się śmiejąc. „Muszę się ubrać. Do zobaczenia później?”

„Jasne.”
Gdy tylko Allison pobiegła się przebierać, wstałem. Tommy kierował się w stronę sceny, nie zauważając mnie dopóki nie przebył połowy drogi. Kiedy w końcu mnie zobaczył, zatrzymał się i zaczął się na mnie gapić.

„Oh. Hej.”

Uniosłem jedną brew. „Więc myślałem, że spędziłeś ostatnią noc w busie Allison z powodu Liz. Ale jeśli zostałeś tam z powodu Allison, przykro mi Tommy Joe, ale zamierzam skopać ci tyłek.”

Zastygł w bezruchu myśląc, że mówię poważnie. Muszę przyznać, że było to dość rozkoszne.

Zaśmiał się po chwili. „Nie musisz bronić jej honoru, Lambert. Nie mam co do Ally złych zamiarów. No wiesz. Poza upiciem jej dziś w nocy.”

„Dobrze”, powiedziałem, kiwając głową. „Nie chciałbym zawstydzać cię przed wszystkimi twoimi przyjaciółmi.”

Tommy znów się zaśmiał, a ja pozwoliłem sobie przymknąć  oczy i słuchać jak ten piękny dźwięk rozbrzmiewa dookoła. Kiedy znowu je otworzyłem, Tommy uważnie mi się przyglądał. Zacisnął usta i odchrząknął.

„Adam, jeśli chodzi o Liz…”

„Nie przejmuj się tym. Nie myśl, że nie spodziewałem, że coś między wami zaiskrzy podczas trasy. Nie musisz się martwić o swoją pracę czy,” zachichotałem, „naszą nienaganną reputację czy coś.”

„Nie, nie chodzi mi o – „

Przerwali mu Monte i Isaac, którzy wdarli się bocznymi drzwiami śmiejąc się do utraty tchu. Wyglądało na to, że nie tylko ja i Tommy zrobiliśmy sobie małą rozgrzewkę. Monte spojrzał na nas i z trudem zdołał powiedzieć  „Neil mówi, że za chwilę zaczynamy. Zjeżdżajcie ze sceny.” Odwrócił się do Isaaca i miał kolejny napad śmiechu. „Koleś, oberwałeś drzwiami w twarz.”

„Nie wiedziałem, że chciałeś je otworzyć” krzyknął Isaac.

„A myślałeś, że co zamierzałem z nimi zrobić? Stać i się na nie gapić?”
Odwróciłem się do Tommy’ego i uśmiechnęliśmy się do siebie po czym postanowiłem, że czas zachować się  jak prawdziwy szef. „Myślę, że już czas przestać pić, chłopaki.”

Monte i Isaac zasalutowali mi i odkrzyknęli „Tak jest!” po czym wyszli. Kiedy w amfiteatrze znów zrobiło się cicho, Tommy przetarł oczy i wzruszył ramionami.

„Dobra, chyba już czas włożyć moją marynarkę świątecznego elfa.”

„Tak”, powiedziałem. Tommy odwrócił się do wyjścia, ale chwyciłem go za ramię i zwróciłem w swoim kierunku. „Pomaluj usta tą szminką.”

Chciałem powiedzieć mu, że wygląda niesamowicie z pomalowanymi ustami, i że nie pragnę niczego więcej, tylko zobaczyć go dzisiaj ze szminką na ustach. Ale jeśli powiedziałbym mu to, mógłbym na tym nie poprzestać i wyznać mu, że chciałbym zobaczyć ślady tej szminki na mojej skórze. Ślady szminki, które pokazywałyby gdzie zawędrowały jego słodkie usta…

„Jeśli tego właśnie chcesz. Do zobaczenia w króliczej norze.” Uśmiechnął się i wyszedł.

 

Koncert się zaczął. Wyszedłem z cienia wprost na środek sceny. Wszystkie światła były skierowane na mnie. Zacząłem śpiewać Voodoo, Tommy spojrzał w moim kierunku i oblizał swoje rubinowe wargi. Już wiedziałem, że ten pocałunek trafi do księgi rekordów.

 

niedziela, 7 lipca 2013

ROZDZIAŁ 1 - CZĘŚĆ 2

No i jest kolejna część. Bardzo, bardzo, bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze c:
 
Little Vampire dziękuję i cieszę się, że podoba Ci się wygląd bloga. Nie wiem czy pasuje do opowiadania, bo przeczytałam tylko wstęp, a resztę czytam na bieżąco tłumacząc. Nie chciałam czytać go wcześniej, bo lubię niespodzianki i sam nie wiem co się jescze wydarzy c:
A co do wyglądu, to nie jest dokładnie tak jak chciałam, ale jeszcze nie bardzo ogarniam Bloggera więc będę próbowała go jeszcze udoskonalać.


GlamtasticGirl również dziękuję c: Uważam, że pisanie własnego opowiadania nie jest proste. Kiedyś pisałam coś takiego, ale bardzo nie lubiłam się tym dzielić, bo po przeczytaniu opowiadania można się wiele dowiedzieć o autorze. A z tłumaczenia niewiele można się o mnie dowiedzieć, a w sumie to nic c: Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu i naprawdę mi się podoba, ale nie komentowałam, bo mój telefon nie zawsze mi na to pozwala.

I na koniec oficjalne pozwolenie dla ~Till na zamęczanie mnie komentarzami c:

No to jeszcze raz dzięki i zapraszam do czytania (i z góry przepraszam za błędy itp., ale pisałam to dziś nad ranem)
 
 
 
Rozdział 1 (część 2)

Mój brat jest prawdopodobnie najlepszym technicznym jakiego widziałem. Nie wiem czy jest świadomy swojego wrodzonego talentu, ale to prawdziwy dar. Już po godzinie obserwowania innych zerwał się i zaczął pracować. Tak jakby wydaje rozkazy i trzyma wszystko mocną ręką, ale też pozwala się wyluzować i pomaga, gdy ktoś nie daje sobie rady.

Patrzę jak wykonuje swoją pracę i instaluje sprzęt z odrobiną dumy i niemałym podziwem. Wiem, że wolałby zarabiać na życie pisaniem, i nie mam najmniejszej wątpliwości, że pewnego dnia będzie pisał recenzje z moich koncertów, a nie nosił wzmacniacze. Nie sądzę, że pracując dla mnie marnuje swój talent. Kiedy już skończy pracę dla mnie i zajmie się pisaniem, będzie miał bogaty życiorys.

Puścił mi oczko kiedy przyglądałem mu się siedząc w czwartym rzędzie. Pokiwałem głową, a w klatce piersiowej poczułem ciepło. Moja rada dla każdego, kto wyjeżdża w trasę? Cóż, oprócz spania długo w autobusie, doradziłbym wziąć ze sobą członka rodziny. Kiedy już zaczynasz myśleć, że rzeczywiście jesteś bogiem rocka, taka osoba przypomina ci, że kiedyś nosiłeś zapinaną na tyłku piżamkę z ptaszkiem Tweety lub, że w noc balu wyskoczył ci największy pryszcz na świecie.

A poza tym wiecie, to wspaniale mieć przy sobie kogoś , kto kocha cię bez względu na wszystko. Tak, to naprawdę coś wspaniałego.

Neil stanął obok mnie i podał mi filiżankę z herbatą. Nie jestem pewien kto mu powiedział, bo przecież nie ja, że nie piję nic oprócz gorącej herbaty ziołowej po piętnastej w dni koncertów. Może sam to zauważył. Jest w końcu bardzo spostrzegawczy. I oto mam kolejny powód, aby twierdzić, że jest najlepszym technicznym.

Wziąłem łyk herbaty i uśmiechnąłem się. Rumianek z mnóstwem miodu.

„Zbliżają się urodziny mamy.”

Przytaknąłem. „W tym tygodniu będziemy w Londynie. Moglibyśmy uczcić jej urodziny dzień przed wyjazdem, albo nawet lepiej, kiedy wrócimy.”

„Albo…” zaczął to mówić tonem, który zdradzał, że nie do końca podoba mu się mój pomysł. „Moglibyśmy wrócić specjalnie na jej urodziny i zrobić niespodziankę.”

„Z Londynu?” zapytałem niepewnie. „To jest  około ośmiu godzin lotu, Neil.”

„To jest nasza mama, Adam.”

Cholera, znowu ma rację. To nasza mama, a odkąd tata się wyprowadził, co roku postanowiliśmy zabierać ją do bardzo eleganckiej restauracji, zjadać deser i wypijać mnóstwo szampana. Tata zawsze to dla niej robił, a jeśli nie byłby tak nieznośnie dumny, nadal by to robił. Wiem, że to dla niej jest naprawdę ważne. Nawet nie mogę myśleć jak będzie się czuła, jeśli tego nie zrobimy w jej urodziny. Moje propozycje też były całkiem dobre, ale to nie zmienia faktu, że byłaby sama w swoje urodziny.

„Rozumiem, że rozmawiamy o naszej mamie” powiedziałem „Ale nie mogę zmienić terminów. Dobrze wiesz, że nie mam jeszcze wielu fanów w Londynie, a ten koncert może wiele zmienić. To naprawdę duża sprawa, Neil”

Neil zawołał swojego pomocnika i coś mu powiedział, nie do końca go zrozumiałem. Potem odwrócił się do mnie, jego oczy były matowe. „No dobra. Ale musimy pamiętać, żeby do niej zadzwonić, Adam. Porozmawiam z nią później o naszych planach.”

Zostawił mnie i wskoczył na scenę wydając załodze polecenia. Nie było już tam dla mnie nic do roboty, więc zszedłem schodami pod scenę do labiryntu korytarzy. Było tam tyle miejsca, że każdy z nas  mógłby mieć tam swoją własną przebieralnię, gdyby tylko zechciał, ale oczywiście tancerze i Cam zdecydowali, że będą mieli wspólny pokój. Monte i Isaac osiedlili się w kolejnym. Oznaczało to, że sam muszę się urządzić.

No, nie zupełnie. Otworzyłem drzwi do mojej garderoby i znalazłem Tommy’ego kiwającego głową w rytm syntezatora Brandon Flowers i trzymającego ogromny stos zielonych banknotów. Patrzyłem przez chwilę jak liczy banknoty, po czym zamknąłem drzwi głośno przy tym trzaskając. Tommy spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

„Masz jakąś czarną robotę, o której powinienem wiedzieć?”

„Co?” zapytał zmieszany.

„Kasa. Skąd taka gotówka?”

Tommy spojrzał na swoje dłonie, jakby zapomniał co właśnie robił. „Oh, racja. Ubierałem trochę na alkohol. Monte i ja idziemy do monopolowego. Może zrobimy małą rozgrzewkę przed występem.”

Na jego twarzy powoli pojawił się ten niegrzeczny uśmieszek, był po prostu zabójczy. Zignorowałem ucisk w moich spodniach. „Dobry plan. Tylko zwróć tę kasę. Dzisiaj ja stawiam.”

„Ty zawsze stawiasz. Pozwól nam to dzisiaj zrobić, dla Allison, okej?”

Nie wiedziałem co mam zrobić. To nie jest tak, że nie pozwalam im kupować żadnych rzeczy jeśli chcą. I to nie tak, że oczekuję od nich uwielbiania mnie lub czegoś w tym stylu w zamian.

Wzruszyłem ramionami i wyciągnąłem dwudziestkę z mojej kosmetyczki stojącej na ladzie. „Nie ważne. I tak się dołączam.”

Tommy ułożył banknot na stosie jak zawodowy krupier w kasynie w Vegas. „Jakieś specjalne zamówienia? Nie ważne.”

Popatrzyliśmy na siebie i jednocześnie powiedzieliśmy „Makers”.

„Przewidywalny sukinsyn” wymamrotał Tommy, ale jego głos był pełen czułości. Wyciągnął zwitek banknotów i pomachał mi nimi przed oczami podsuwając mi je pod nos. „Dobrze pachnie, co?”

„Jeden z najlepszych zapachów na świecie, Glitterbaby . Razem z zapachem deszczu i świeżo upieczonych ciasteczek.” Kiedy to powiedziałem, jeszcze inny wspaniały zapach przyszedł mi do głowy. Zapach żelu do włosów Tommy’ego albo jego dezodorantu, albo jego skóry po koncercie. Pachnie jak słone piżmo. Te pozycje z mojej listy ulubionych zapachów zachowałem jednak dla siebie.

„Albo benzyna. Cholernie kocham zapach benzyny…” Tommy odwrócił się i zdjął bluzę z mojego krzesła. „Też chcesz iść?”

Wiem, że zapytał z czystej uprzejmości. Przecież dobrze wie, że muszę wziąć jeszcze prysznic, rozgrzać się, zrobić makijaż i zajmie mi to co najmniej trzy godziny. „Nie. Tylko zostawcie dla mnie kilka łyków whisky, okej?”

„Nie ma sprawy.” Tommy uśmiechnął się do mnie. Jego uśmiech zanikł trochę w momencie, gdy złapaliśmy swoje spojrzenia. Usłyszałem jak łapie oddech, a mój własny jakby utknął mi w płucach. W jego oczach dostrzegłem ślad  czegoś, czego nie mogłem nazwać. Może smutek, a może nawet strach. Miałem już go zapytać o czym myśli, kiedy nagle odwrócił wzrok i udał się do drzwi z opuszczoną głową. „Na razie.”

Powiedział to tak cicho, że ledwie go usłyszałem. Kiedy drzwi się zamknęły zostałem w garderobie zupełnie sam, wszystko co mogłem zrobić to patrzeć na swoje odbicie w lustrze i zastanawiać się  co to, kurwa, miało być.


 

Słyszałem zbliżający się gwar. Wystarczyło, że było mi ciepło, że byłem wyluzowany, i uważałem, że wszystko było świetnie, no może poza tym, że nie mogłem dobrze nałożyć eyelinera. Więc kiedy Tommy wziął długi łyk whisky, którą się dzieliliśmy, dał mi butelkę. Wypiłem trochę i odstawiłem alkohol na ladę tuż obok mojego balsamu.

„Liz powiedziała, że w tej chacie jest jacuzzi” powiedział Tommy. Pochylił się w stronę lustra i zaczął nakładać eyeliner, następnie oboje w tym samym czasie rozmazaliśmy makijaż, zupełnie jakbyśmy ćwiczyli zsynchronizowane nakładanie eyelinera przed Gej Olimpiadą. „I jest tam też jezioro, chociaż będzie zbyt zimno na kąpiel. Ale mają łódkę i moglibyśmy ją wziąć.”

„To brzmi jak planowanie horroru.”

Tommy prychnął i wrzucił eyeliner do mojej torby, „Albo pornosa.”

„Tak czy inaczej, tobie by się to spodobało.”

„Odpieprsz się, Lambert.” Szturchnął mnie figlarnie po czym przekopał wszystkie rzeczy i w końcu wyciągnął szminkę. „Zamierzasz mnie dziś pocałować?”

„Dlaczego pytasz? Chcesz, żebym to zrobił?” zapytałem i popatrzyłem na niego  w lustrze, a na moich ustach pojawił się uśmieszek, który był arogancki i po części bezczelny. Gapił się na mnie i nie byłem pewien czy jest zły czy zdziwiony. Nie wiem, czy kiedykolwiek udało mi się zdziwić Tommy’ego Joe Ratliffa. Rzeczywiście zastanawiałem się nie raz, czy to w ogóle możliwe, więc myślę, że był po prostu zły. „A w ogóle to my rozmawiamy o Fever? Bo wspominałeś coś jeszcze o jacuzzi…”

Tommy jęknął zirytowany, ale zauważyłem u niego lekki rumieniec. „Chciałem tylko wiedzieć, czy ciemna szminka to byłby dobry pomysł.”

Zaśmiałem się, a mój głos odbił się echem od ścian garderoby. Cholera, mój głos był dzisiaj w idealnej formie. Dobrzy ludzie z Puyallup zobaczą dziś cholernie dobre show. „Użyj ciemnej” powiedziałem.

„Więc… nie będzie pocałunku?”

„Nic takiego nie powiedziałem.”

Tommy wciąż się rumienił. Mimo, że jego oczy wciąż były trochę ostre, jego usta jak zawsze łagodne. „Zazwyczaj nie całujesz mnie, gdy mam ciemną szminkę, bo przecież nie lubisz niszczyć swojego nienagannego makijażu.”

Pokazał mi język, a ja zaśmiałem się. Widok tego mokrego, różowego języka sprawił, że poczułem ucisk w żołądku. „To zabrzmiało, jakbyś czuł się zawiedziony.”

„Bo jestem!” powiedział i szczęka mi opadła ze zdziwienia. Znowu uśmiechnął się do mnie w ten swój arogancki sposób. „Powinieneś mnie dzisiaj pocałować. Ostatni koncert.  Miałem na myśli w Stanach, oczywiście.  Mógłbyś dotknąć mój język albo mnie ugryźć albo coś.”

„Co ty na to, żebym klęknął przed tobą i lizał twój bas?”
Tommy nie zareagował, tylko patrzył na mnie, a kolory zniknęły z jego twarzy. Chyba nie powiedziałem za dużo. Mówiłem mu już wcześniej gorsze i bardziej niegrzeczne rzeczy. Może jakoś udało mi się go w końcu zszokować… „Tommy?”

Tommy zamrugał i pokręcił głową . „Sorry”, wymamrotał, a ja pomyślałem, że wypił trochę za dużo alkoholu. Wstałem i przesunąłem butelkę jak najdalej od niego, po czym położyłem dłonie na jego ramionach i schyliłem głowę tak, że patrzyliśmy sobie bezpośrednio w oczy. I znowu to zobaczyłem, dziwną mieszankę strachu i smutku ukrytą w jego złocisto brązowych oczach.

„Pomaluj się tą szminką, Glitterbaby. To naprawdę doskonały kolor, chyba też jej użyję.”

Tommy powoli pokiwał głową, oszołomiony i bez uśmiechu. Alkohol musiał działać na niego mocniej niż myślałem.

„Adam, ja…” wziął głęboki oddech. „Myślę, że może powinienem – „

Przerwało mu pukanie do drzwi. Neil zajrzał do nas.„Cześć chłopaki. Tommy, potrzebujemy cię, musisz dostroić bas i wszystko sprawdzić. I Adam, będziesz nam potrzebny około piątej.”

Neil błyskawicznie zniknął, a ja zwróciłem się do Tommy’ego skupiając na nim całą moją uwagę. „Co mówiłeś?”

Wzruszył ramionami uśmiechając się nieco koślawie. „Nie pamiętam. Pewnie coś głupiego, nieważne. Muszę iść.”